fot. Berta Cebrat
Dominika Barabas – kompozytorka, aranżerka, autorka tekstów, producentka, multiinstrumentalistka i wokalistka. Właśnie ukazała czwarty longplay. Płyta „Psia Mać” to bezsprzecznie najdojrzalszy album artystki, zarówno pod względem brzmieniowym jak i tekstowym. Spójny, dopieszczony muzycznie w najdrobniejszym szczególe i całkowicie nieprzewidywalny. Krążek jest wielkim powrotem Dominiki po 6 latach ciszy wydawniczej. O procesie powstawania krążka, inspiracjach i planach w rozmowie z M MAG opowiada Dominika Barabas.
SŁUCHAJ ALBUMU „PSIA MAĆ” W STREMIE
M MAG: Właśnie ukazał się twój album „Psia Mać”. Długo kazałaś na niego czekać! (śmiech)
Dominika Barabas: Ech… artystka z krwi i kości, w starciu z życiem… no pochrzaniło się, potwornie bardzo się popieprzyło. I to chyba najpierw w mojej głowie, mówiąc szczerze. Czasem chyba tak bywa, że człowiek źle ustawia sobie listę priorytetów… i sobie żyje z dnia na dzień z towarzyszącą myślą: „ch*&$#o, ale stabilnie”. Trwamy w dziwnych miejscach na osi czasu, zupełnie bez sensu…, ale chyba nie tak to powinno wyglądać. Za długo trwałam tam, gdzie nie powinnam. I przez to całkowicie uszło ze mnie powietrze, straciłam moc, wiarę; chwilami wydawało mi się, że już nie potrafię tworzyć, że coś się bezpowrotnie we mnie zamknęło, skończyło. I było mi z tego powodu potwornie źle. Ale zrobiłam jeden mały krok; potem drugi, trzeci. Niepewny, na nogach z waty. Napisałam utwór, potem następny i jeszcze kilka – zaczęłam w końcu koczować w studio, nagrywać, produkować, teksty wylewały się ze mnie litrami. No i mamy „Psią Mać.” Przeraźliwie bezbronne rozliczenie ostatnich lat pozornej ciszy…
M MAG: Sama komponujesz, piszesz teksty swoich utworów i produkujesz. Odnoszę wrażenie, że w twojej artystycznej przestrzeni nie ma za wiele miejsca na muzyczne kooperacje. Jak to wygląda w praktyce?
Dominika Barabas: Prawdę powiedziawszy jestem chodzącą antyreklamą Songwriting Camp ZAiKS jakie organizuję (śmiech) Nie umiem i nie lubię tworzyć w grupie, jestem zbyt autorytatywna. Albo narzucam bezwzględnie swoje pomysły – albo gdy zostają odrzucone, wycofuję się z pracy, znudzona, obrażona, przekonana o porażce projektu. Bo co – moje propozycje są złe? JAK TO?!
Ale może to kwestia doboru odpowiednich osób do pracy twórczej – bo to jest przecież szczególny proces, trzeba umieć się otworzyć przed ludźmi, mniej lub bardziej obcymi; a ja nie przed każdym potrafię. Nie masz tak czasem, że na kogoś spojrzysz i już Ci coś nie gra?
Swoją drogą nie ma to jak pierwsze wrażenie… (jak często mylne, o zgrozo!) ale w kolektywnej twórczości jednak jest ono w pewien sposób ważne. Jednakowoż – pomimo w/w oporów – mam w swoim otoczeniu muzyków z którymi absolutnie kocham tworzyć, choć ta ławeczka jest bardzo krótka (śmiech): Tomasz Kaczmarek (pianista), Szymon Orchowski (producent). KONIEC. Muzyków na płycie „Psia Mać” mam absolutnie wspaniałych – szefowie wszystkich szefów w swoim fachu – ale nie zawsze łatwo nam się wspólnie komponowało (a było kilka podejść). Wirtuozeria to jedno, a praca kompozycyjna w grupie – zupełnie co innego.
Pamiętam, kiedy podczas jednego z campów i 3 godzinach wytężonej pracy grupowej, z której nie urodził się żaden godny uwagi dźwięk czy tekst i jeden z chłopaków rzucił: „No bo w tej grupie nie ma LIDERA…” Wybuchłam normalnie! I w godzinę skończyliśmy to, czego nie mogliśmy zacząć w trzy (śmiech). Ale generalnie, jak to brzmi w utworze Kapitulacja: „Za dużo mam lat, by wierzyć, że świat zrozumie mnie…”
M MAG: Jaka jest twoja twórcza hierarchia? Co powstaje pierwsze: teksty, melodie czy może zalążki aranżacji?
Dominika Barabas: Wszystko razem. Serio! Kiedy pojawia mi się w głowie melodia – to już z harmonią. I już wiem, o czym ten utwór będzie, muzyka to definiuje. Tekst pojawia się natychmiast.
M MAG: Co jest twoim tlenem do tworzenia?
Dominika Barabas: Obserwacje. Wieczne obserwacje: własnych emocji, innych ludzi, sytuacji… tematy są wszędzie, leżą na ulicy – wystarczy się schylić i zwyczajnie je podnieść. Trzeba jedynie chcieć zauważać.
M MAG: O miłości można pisać i tworzyć bez końca a temat nadal pozostaje niewyczerpany przez skalę towarzyszących jej odcieni i emocji. Tym razem nie było różowo?
Dominika Barabas: Ojjj… raczej sino-koperkowo, jeżeli mogę tak to ująć…
M MAG: Poruszasz temat relacji trudnej, przemocowej, z poliamoryzmem w tle. Nie miałaś obaw przed tego rodzaju otwartością?
Dominika Barabas: Wychodzę z założenia, iż jestem już za stara na krygowanie się z czymkolwiek. Ponadto mam pełną świadomość, że nie jestem w żaden sposób wyjątkowa – wszyscy jesteśmy ludźmi, dotykają nas podobne (choć o różnej skali natężenia) problemy i rozterki wewnętrzne. Czego więc mam się bać? W życiu spotkał mnie już ogrom przeciwności i dramatów. Po takich gargantuicznych ciężarach jak nowotwór, utrata dziecka, gwałt, pobicia przez ukochaną osobę, czy wreszcie przymusowe pobyty w szpitalach psychiatrycznych i odarcie z wszelkiej godności – trudno sprawić, by mój słupek adrenaliny choć minimalnie drgnął. Czy moja psychika dostała po garach? Tak. Czy się czegoś boję? Już nie. Niczego.
M MAG: Poprzez idealne przełamanie tekstów melodiami i instrumentalizacjami udało ci się zaserwować słuchaczom tematy ciężkie w „lekkostrawnej” formule. Czy to był celowy zabieg?
Dominika Barabas: Piszę i komponuję w taki sposób, by dla mnie samej było to „zjadliwe” w odsłuchu… nawet nie zjadliwe, ale przyjemne po prostu! Muzyka ma nam zasadniczo umilać życie; dokładam więc wszelkich starań by tak było, ale również – w miarę skromnych możliwości – zmuszam do refleksji. Jestem uczulona na teksty o niczym, żyjąc zasadą: „Lepiej milczeć i wyglądać na idiotę – niż się odezwać, i rozwiać wszelkie wątpliwości.”
M MAG: Album promują single „Tylko mnie kochaj”, „Trotyl”, „Odturlaj” i „Poleć”. Do każdego z nich powstały teledyski. Idąc tropem twojej twórczej władczości (śmiech) przy ich realizacji, również jesteś żaglem, sterem i okrętem?
Dominika Barabas: Tutaj akurat najmniej, o ile zatrudniam osoby „zewnętrzne” … Oczywiście czepiam się, bo jestem perfekcjonistyczno-dopieprzająca się z natury – i niestety żaden szczegół nie umknie mojej uwadze. Natomiast kiedy realizuję klipy samodzielnie, jak to było np. w przypadku utworów „Idiotka”, „Nas ne dogonyat” (cover t.A.T.u., zresztą wydaje mi się – całkiem udany), „Tylko mnie kochaj”, „Poleć”, albo przy słynnych pastiszowych „Klapkach Kubota” (3 miesiące się z tym mordowałam!) – rządzę tylko ja. I coraz częściej mam wrażenie, że to ogromny błąd (śmiech). Własna głowa potrafi mnie zaprowadzić w naprawdę dziwaczne zakamarki świadomości…
M MAG: Czy tytułowa „Psia mać” doczeka się teledysku?
Dominika Barabas: Doczeka! Już na początku 2023! I znowu – upssss – będę „reżyserować” samodzielnie. Ale tym razem mam już plan. Zajeee… Bardzo dobry mam plan.
M MAG: Co się dzieje, kiedy diabeł schodzi na ziemię?
Dominika Barabas: Nie chcesz wiedzieć (śmiech). To jest coś mniej-więcej takiego, jakby trąba powietrzna, powielona miliony razy co 5 metrów, wypluwała z siebie rakiety samonaprowadzające bez specjalnej kontroli… równocześnie tsunami stulecia naparza w Kołobrzegu i Chałupach, niebo płonie w Częstochowie, Smok zjada Dratewkę, Pałac Kultury zmienia pozycję z wertykalnej na horyzontalną, w Bieszczadach rozstępują się połoniny – a ja… tańczę. Wiruję na zgliszczach jak pieprzona primabalerina w popisie życia. Tak właśnie się dzieje, kiedy coś nie idzie po mojej myśli. Piekło 2.0. Bywam niemiłosiernie okropna, szkaradna; krnąbrna, złośliwa do zarzygania. Jak mi ktoś nadepnie na odcisk, to odpalam równocześnie asy z rękawa, nagromadzone w plecaku bomby i prewencyjnie pas szahida. I to nie to, że gadam, że straszę, że niby „w moich pięciu palcach, pośrodku znajduje się prawda.” Ja gryzę. Boleśnie. Natomiast w tym wszystkim nie można mi raczej odmówić rozbrajającej szczerości (śmiech), więc zanim „diabeł zejdzie na ziemię” , wykonuje serię logicznych ostrzeżeń.
Kurza stopa, czy po tym wywiadzie ktokolwiek będzie chciał jeszcze ze mną rozmawiać?!
M MAG: Czy jawi się na horyzoncie trasa koncertowa promująca wydawnictwo?
Dominika Barabas: Work in progres! Wiosną 2023 „Psia Mać” zabrzmi w niejednym mieście!
M MAG: Kazałaś na ten album chwilę czekać, ale było warto! „Psia mać” to tekstowe i dźwiękowe piece of art – wciąga, zaskakuje, porusza czułą strunę, nie pozostawia bez refleksji. Na takie dojrzałe i dopracowane powroty warto czekać latami. To nie pytanie, szczerze gratuluję!
Dominika Barabas: Dziękuję. Naprawdę, z serca – dziękuję. To jest właśnie to, czego twórca potrzebuje, ten ostatni puzzel w układance. Akcept odbiorcy. Jego reakcja. Czy się spodoba? Czy się utożsami? Czy nie przesadziłam?
Jako sprawczyni całej muzycznej opowieści czuję się spełniona w 110%; chyba tak naprawdę po raz pierwszy absolutnie do końca, choć to przecież 4 album… Ale chyba wreszcie znalazłam swoje miejsce. Znalazłam siebie.
M MAG: Na koniec, czego możemy ci życzyć? Co jest jeszcze w sferze marzeń Dominiki Barabas?
Dominika Barabas: Ocean koncertów i nieustanne spotkania z publicznością!
M MAG: Trzymam za to mocno kciuki. Dzięki za „Psia Mać” i rozmowę!
Dominika Barabas: Piękne dzięki również!
Rozmowę przeprowadziła Beata Ejzenhart – Ismayilov – redaktor naczelna M MAG

TELEDYSKI (single promujące płytę “Psia Mać”)
Tylko mnie kochaj
Trotyl
Odturlaj
Poleć
Dominika Barabas w socialach:
https://www.facebook.com/barabasofficial/