„Moje buty już tam są” to piąta oficjalna płyta Arka Zawilińskiego – autora tekstów, muzyki, wykonawcy i producenta. Dziesięć chropowatych piosenek na trio z udziałem gości. Koncertowo i studyjnie skład wspomnianego trio to: Arek Zawiliński – głos, gitary, harmonijka, Roman Ziobro – kontrabas, akordeon; Maks Ziobro – perkusja. Gościnnie Michał Lamża i Jan Gałach. Jest blues’owo, ragtime’owo, znalazło się miejsce na dołującą balladę folkową i zimową, świąteczną opowieść z ulic wielkiego miasta. O swoich początkach, procesie powstawania albumu, inspiracjach, planach i marzeniach w rozmowie z M MAG opowiada sam Artysta.
M MAG: Masz niezwykle ciekawe muzyczne bio. Opowiedz od czego zaczęła się twoja muzyczna wędrówka i jakie ważniejsze przystanki na niej zaliczyłeś.
Arek Zawiliński: Ta podróż zaczęła się na przełomie lat 80/90 w Gorlicach. Starszy brat grał w kapeli, pisał teksty, układał melodie, a ja to wszystko chłonąłem. Jeździłem z nimi na koncerty i ćwiczyłem na gitarze „Stairway to Heaven”. Początkiem lat 90tych przyszedł Grunge. Zakładaliśmy kapele i graliśmy covery Nirvany, ale też piosenki autorskie. Po szkole średniej wyjechałem do Szczecina, na studia. Odkryłem tam Free Blues Club i znałem już kilka standardów bluesowych. Powiedziałem właścicielowi klubu, że jestem świetnym bluesmenem i zagrałem mini koncert przed jamsesion. Nie pamiętam jak było. Przez kolejne dwa lata, zamiast na uczelni, pilnie studiowałem w barze. Nie opuszczałem jamów, a nawet zostawałem po zajęciach, żeby pozamiatać i umyć kufle. W klubie koncertowała śmietanka polskich kapel bluesowych, a i zdarzały się też występy muzyków zagranicznych. W 2000 przyszło powołanie do wojska i zwariowałem. Po wojsku wyjechałem do Amsterdamu, zdobyć sprawność muzyka ulicznego. Cały czas pisałem teksty, układałem melodie i i ćwiczyłem na gitarze. Pojawiły się inspiracje tzw piosenką poetycką. Zacząłem jeździć na tego typu festiwale zbierać nagrody, wyróżnienia. Równocześnie grałem w gorlickiej bluesrockowej kapeli Kropla Życia. W 2002 złożyłem formacje Na drodze. W tym samym roku nagraliśmy pierwszy album „Na drodze do nikąd“ wydany własnym sumptem. Pod tą nazwą, w różnych składach powstało cztery płyty. Od 2015 roku funkcjonuję pod własnym nazwiskiem.
M MAG: Zdradź jak wyglądał proces powstawania albumu. Jaka jest twoja twórcza hierarchia – pierwsze powstają melodie, teksty, czy może zalążki aranżacji?
Arek Zawiliński: W procesie twórczym nie mam hierarchii, żadnego klucza. Nie chcę się przyzwyczajać do rytuałów. Gdy już czuję, że wszystko jest gotowe, reszta dzieje się sama.
M MAG: Skąd czerpiesz inspiracje?
Arek Zawiliński: Inspiracje przychodzą, gdy mam szeroko otwarte oczy i uszy. Potem te informacje wpadają w moje (hmm) serce? Później bank danych weryfikuje te już emocje i przekłada na słowa. Kiedy brak słów, uzupełniam bank danych.
M MAG: Poza stałym trio koncertowo-studynym na albumie gościnnie zagrali: Michał Lamża – piano, mandolina („biały sufit”, „moje buty już tam są”, „przez mrok”, „własna mapa kraju”), Jan Gałach – skrzypce („będę oddychał”). Opowiedz o tych kooperacjach.
Arek Zawiliński: Z Michałem poznał mnie Max Ziobro. Grali wspólnie w zespole Julii Pietruchy. Pewnego dnia przyjechał w Bieszczady i zagraliśmy kilka koncertów. Zdolny facet.
Z Jaśkiem znamy się z 15 lat. Graliśmy w pierwszym składzie Bieszczadzkiej Grupy Bluesowej. Totalne wariactwo i odjazd! Jasiu zagrał już na płycie „Blues Dziewięciu“ – wyd. Dalmafon 2010 W ten sposób sobie pomagamy. Ja mu tekst, on mi skrzypce. Świetny muzyk!
M MAG: Na dnie piekła czai się samotność?
Arek Zawiliński: Nie wierzę w piekło, a samotność to brak świadomości. Jest to czucie potrzebne, by móc znaleźć odpowiedzi.
M MAG: Samotność, mrok, śmierć, klatki, zwyczajne (i beznadziejne) życie i jeszcze więcej mroku a jedyna droga, którą warto iść to droga do światła? Gdzie jest to światło?
Arek Zawiliński: Prawdziwe światło można odnaleźć tylko w prawdziwym mroku. Każda moneta ma dwie strony. Co jest po drugiej stronie samotności, mroku, śmierci, poza klatką i beznadzieją?
Dobrze jest samemu je odnaleźć.
M MAG: Najlepszym sposobem na dojście do siebie, jest oddychanie aż minie?
Arek Zawiliński: Tak. Oddychanie, świadome oddychanie sprowadza cię do tu i teraz. I gdy już tu jesteś, zadaj sobie pytanie – Czy czegoś mi brakuje ?
M MAG: Czy ktoś już sugerował, że „Nocny pociąg” nawiązuje do sytuacji na Ukrainie?
Arek Zawiliński: Nie. Zjeździłem pociągami nasz kraj kilka razy, a „Nocny Pociąg“ to refleksje z tych podróży.
M MAG: Jako „poeta drogi” koncertowałeś na festiwalach w Polsce, Francji, Czechach, Słowacji a także grywałeś na ulicach Amsterdamu. Jakie jeszcze szlaki pozostają w sferze marzeń?
Arek Zawiliński: Nie wiem, czy mam marzenia. Jeśli chodzi o muzykę, działam. Słucham co mi w środku gra i tego się trzymam. Mam piosenki, pomysły, rozmawiam z ludźmi. Czyż nie o przygodę chodzi ?
M MAG: Czy są w planach koncerty promujące album?
Arek Zawiliński: Cały czas gram. Zapraszam na moją stronę www.arekzawilinski.pl
M MAG: Na koniec, czego możemy ci życzyć?
Arek Zawiliński: Zdrowia i spokoju.
M MAG: Trzymam za to mocno kciuki. Dzięki za rozmowę!
Arek Zawiliński: Również dziękuję.
Rozmowę przeprowadziła Beata Ejzenhart-Ismayilov, redaktor naczelna M MAG
KUP ALBUM „MOJE BUTY JUŻ TAM SĄ”” (2022)
KUP ALBUM NA ROZDROŻU (2019)
KUP ALBUM AREK ZAWILIŃSKI & NA DRODZE „BLUES DZIEWIĘCIU” (2019)
KUP ALBUM „ŻELAZNA” (2019)
M MAG POLECA:
AREK ZAWILIŃSKI W SOCIALACH:
One Comment