W sieci pojawił się drugi odcinek podcastu Piotra Metza „Archiwum Metz”. Po Nirvanie przyszedł czas na The Rolling Stones.
Na początku lat siedemdziesiątych jeden z zapowiadających koncert Stonesów użył sformułowania „The greatest rock’n’roll band in the world”. I tak już zostało. Są nie do pobicia. W 60. roku kariery, niestety już bez Charliego Wattsa, znów objeżdżają świat. A Keith, jak twierdzi od kilkudziesięciu lat, pierwszy na liście do odejścia w zaświaty, przeżył większość swoim muzyków równolatków. Czego podobno medycyna nie jest w stanie wytłumaczyć.
W tym podcaście wracamy do końca lat siedemdziesiątych i Toronto, jakże ważnego miasta w ich karierze. Koncert w klubie dla 300 osób, narkotykowe naloty policji i moja osobista przygoda z kanadyjską wizą. Muzyka z El Mocambo, ale i Madison Square Garden już w XXI wieku. Ze świeżutkich, wypasionych wydawnictw.
A wszystko przez to, że mam wytatuowany na ramieniu słynny język.
- Piotr Metz