Twórczość zespołu EKHTO to esencja ludzkich emocji, ubrana w brzmienia muzyki elektronicznej. Duet konsekwentnie dąży do tego, aby za pomocą dźwięków przekazywać wartości, które są im bliskie i towarzyszą im w codziennym życiu. Ich muzyka to nie tylko zestaw dźwięków, lecz także sposób na wyrażenie uczuć, myśli i refleksji nad otaczającą rzeczywistością. Poprzez starannie dobrane kompozycje i teksty pragną budować autentyczne, emocjonalne więzi ze słuchaczami, oferując im przestrzeń do własnych interpretacji i głębszego przeżywania dźwiękowej podróży. Co oznacza ich nazwa? Dlaczego podjęli w swojej twórczości temat AI i jakie mają plany na przyszłość?
Nazywacie się EKHTO – co to oznacza?
Nazwa EKHTO powstała w dość nietypowy sposób – szukaliśmy czegoś, co będzie chwytliwe, krótkie, a jednocześnie niepowtarzalne. Wpadliśmy na pomysł, by przyjrzeć się nazwom planet w odległych galaktykach, licząc na coś, co będzie brzmiało wyjątkowo. Tak na naszej liście pojawiła się planeta o zbliżonej nazwie do EKHTO. Zaskoczyło nas, jak idealnie pasuje to do klimatu naszej muzyki – przestrzennej, eksperymentalnej, pełnej tajemniczości, jakby z innego wymiaru. Brzmienie tej nazwy doskonale oddaje to, co chcieliśmy wyrazić – muzykę, która przenosi słuchacza w zupełnie inne, nieziemskie miejsce.
Kosmiczna inspiracja stała się motywem przewodnim, który towarzyszy nam nie tylko w nazwie, ale także w podejściu do tworzenia muzyki. Staramy się, by nasze utwory były jak podróże po galaktykach – pełne zaskakujących dźwięków, nastrojowych przestrzeni i dynamicznych zmian.
Niedawno światło dzienne ujrzał Wasz minialbum „Daleko”. Jakie emocje towarzyszyły Wam podczas jego tworzenia, a co czuliście po wydaniu?
Album „Daleko” powstawał przez ostatni rok, co sprawiło, że zebrał w sobie naprawdę różnorodne emocje. To był czas pełen refleksji – nad światem, który staje się coraz bardziej cyfrowy, i nad tym, jak technologie wpływają na nasze relacje i codzienność.
Komponowanie utworów to zawsze pewna forma wyrażania siebie i emocji, jakie towarzyszą nam w danym momencie życia. Na początku procesu tworzenia zawsze jest ekscytacja – to ten moment, gdy siadasz do pomysłu i nigdy nie wiesz, dokąd cię zaprowadzi. Im dłużej jednak trwają prace, tym bardziej pojawia się zmęczenie i znużenie materiałem. Bywa, że czujesz przesyt, ale końcowy efekt – to, że udało się zamknąć te wszystkie myśli i uczucia w formie muzycznej – daje ogromną satysfakcję.
Kiedy album wreszcie ujrzał światło dzienne, czuliśmy ulgę i dumę. To, co zaczęło się od luźnych myśli i inspiracji, stało się pełnoprawnym dziełem. Jednocześnie była w tym niepewność – jak odbiorcy zareagują? Czy uda się przekazać to, co naprawdę chcieliśmy powiedzieć? Na szczęście pierwsze reakcje pokazały, że ludzie wyczuli ten klimat, co daje nam ogromną motywację do dalszego tworzenia.
Tworzycie zgrany duet. Gdybyście mieli wskazać wzajemnie po trzy cechy, które w sobie cenicie, co by nimi było i dlaczego?
W Kubie cenię wiele cech, które sprawiają, że jest wyjątkową osobą. Przede wszystkim jest odpowiedzialny i dobrze zorganizowany, co daje poczucie spokoju i pewności, że na każdej płaszczyźnie współpracy możemy polegać. Jego kreatywność nie ma granic – zawsze potrafi znaleźć oryginalne rozwiązania, które zaskakują i inspirują. Jego muzyka jest równie poukładana – ma w sobie wyjątkowy porządek, który sprawia, że każdy element, każdy dźwięk ma swoje miejsce. Jest w niej klarowność, minimalizm, ale jednocześnie pełnia emocji, dzięki czemu nie ma w niej zbędnych elementów. Jego poczucie humoru jest nieocenione, a uwielbienie dla memów sprawia, że rozmowy z nim nigdy nie są nudne. Zawsze ma świeże podejście do tematów, potrafi spojrzeć na różne sprawy z dystansem i humorem.

W Anicie cenię przede wszystkim zaangażowanie i konsekwencję – niejedna osoba odpuściłaby po tylu latach wspólnego grania, ale Anita zawsze jest oddana naszej muzyce. Cenię jej zdolność spojrzenia na utwór swoimi oczami i umiejętność wyrażania własnego zdania, zwłaszcza gdy coś jej się nie podoba – to naprawdę rzadka cecha. Oczywiście, nie mogę nie wspomnieć o jej cudownej barwie głosu i zdolności tworzenia melodii, które zostają w pamięci, idealnie pasujących do muzyki, którą razem tworzymy.
Dlaczego zdecydowaliście się na to, aby łączyć tekst o potrzebie bliskości, relacji i braku sztuczności z muzyką elektroniczną, która w Waszym przypadku przecież zastępuje żywe instrumenty?
Instrumenty, których używamy do tworzenia muzyki, w tym przypadku syntezatory, nie działają same. To człowiek nadaje im życie, wyciąga z nich emocje i tworzy coś wyjątkowego. W muzyce, jak i w życiu, kluczowy jest ludzki pierwiastek – to on nadaje sens i charakter. Tematyka sztuczności stała się dla mnie bardzo aktualna, zwłaszcza w kontekście relacji międzyludzkich. Chciałam zamanifestować, że bycie naturalnym i szczerym, zarówno w rozmowach, jak i na przykład na profilach w mediach społecznościowych, jest absolutnie w porządku. Nie ma sensu udawać kogoś, kim się nie jest, nie warto tworzyć zawiłych, sztucznych komunikatów. W dzisiejszym świecie szczerość i autentyczność są wartościami, które warto pielęgnować.
Z drugiej strony, temat sztuczności zyskał na znaczeniu również w kontekście rosnącego wpływu sztucznej inteligencji, która coraz częściej jest wykorzystywana do generowania obrazów, tekstów, a nawet muzyki. Z jednej strony widzimy jej ogromny potencjał, z drugiej – pojawia się pytanie, jak ta technologia wpływa na nasze postrzeganie rzeczywistości i sztuki. Zastanawiałam się, gdzie leży granica między twórczością a automatycznym generowaniem treści, i jak zachować ludzki element w świecie, który coraz bardziej zdominowany jest przez maszyny.
Gdzie EKHTO czuje się najbardziej niesztucznie?
Chyba na scenie. Jeśli ktoś miał okazję być na naszym koncercie, to doskonale wie, że zawsze staramy się, aby nie było żadnej bariery między nami a publicznością. Chętnie podchodzimy do ludzi, rozmawiamy, wymieniamy się wrażeniami – to dla nas bardzo ważne, żeby nie tworzyć dystansu. Scena to miejsce, gdzie wszystko nabiera innego wymiaru, a kontakt z publicznością daje nam niesamowitą energię i emocje. Często słyszymy, że brzmimy na żywo lepiej niż na nagraniach, co jest dla nas ogromnym komplementem. To może świadczyć o tym, że nasza muzyka, choć oparta na technologii, zyskuje na autentyczności w swoim najczystszej formie, kiedy jest grana na żywo – bez filtrów, bez sztucznej obróbki, po prostu jako EKHTO w najbardziej naturalnej odsłonie.
I może to właśnie wtedy, na żywo, jesteśmy najmniej „sztuczni”. Nie chodzi tylko o dźwięk, ale o całą atmosferę – o to, jak oddajemy się muzyce i jak nawiązujemy więź z ludźmi, którzy przyszli nas posłuchać. To dla nas najważniejsze: bycia tu i teraz, bycia sobą, zarówno na scenie, jak i poza nią. Dla nas to najczystsza forma twórczości – kiedy możemy się otworzyć, dać z siebie wszystko i poczuć, że jesteśmy w jednym miejscu z naszymi słuchaczami.
Zrobiliście również akcję związaną z wysyłką EKHTOkartek do odbiorców. Z jakim feedbackiem się ona spotkała i co było dla Was myślą przewodnią?
Pomysł na pocztówki zrodził się, gdy zastanawialiśmy się, czym moglibyśmy zastąpić tradycyjną korespondencję mailową z radiostacjami. Początkowo miały one pełnić funkcję informacyjną – chcieliśmy w ten sposób przekazywać redaktorom informacje o wydaniu nowego singla oraz o tym, co u nas słychać. Reakcje były absolutnie pozytywne – często widywaliśmy nasze pocztówki w studiach radiowych, zawsze na honorowym miejscu. To było dla nas miłe zaskoczenie i potwierdzenie, że nasza inicjatywa została doceniona.
Zaczęliśmy również wysyłać pocztówki także do naszych słuchaczy, bo uznaliśmy, że to świetny sposób na nawiązanie bardziej osobistego kontaktu z nimi. To nie tylko forma promocji, ale także sposób, by pokazać, że zależy nam na bezpośredniej relacji z tymi, którzy nas wspierają. Ostatnio, po koncertach, zaczęliśmy zauważać, że coraz więcej osób podchodzi do nas z prośbą, by coś namalować lub napisać na kartce. To dla nas świetna okazja, by nadać pocztówce jeszcze bardziej osobisty charakter i zbliżyć się do ludzi, którzy przychodzą na nasze występy.
To dla nas ważne – każda pocztówka to mały kawałek naszej historii, coś, co wykracza poza tradycyjną formę komunikacji. Każda z nich to jak mini dzieło sztuki, które pozostaje z kimś na dłużej. Z czasem pocztówki stały się dla nas czymś więcej niż tylko formą informacyjną – to sposób na pokazanie naszej tożsamości i nawiązanie jeszcze silniejszej więzi z naszą publicznością.
Czym „Daleko” różni się od poprzednich Waszych wydawnictw?
„Daleko” to album, który można uznać za spójne dzieło, który w jednym krążku łączy naszą twórczość z całego minionego roku. To swoiste podsumowanie pewnego etapu w naszej muzycznej drodze. Wcześniej wydawaliśmy utwory głównie w formie singli, dryfując pomiędzy gatunkami i łącząc zarówno język polski, jak i angielski. „Daleko” to jednak album, który daje poczucie zakończenia tego okresu i wyznaczenia nowego kierunku. Wydanie go jako całości pozwoliło nam na bardziej kompleksowe ujęcie tego, co chcieliśmy wyrazić w minionym roku. Każdy utwór na albumie jest częścią większej historii, która tworzy pełny obraz naszych przeżyć, przemyśleń i muzycznych poszukiwań. To album, który nie tylko opowiada o tym, co było, ale także daje nam poczucie, że zamykamy pewien rozdział i jesteśmy gotowi na to, co przyjdzie dalej.
Czy na koniec chcielibyście zdradzić jakąś zabawną anegdotkę, która miała miejsce podczas nagrywania najnowszej płyty?
Podczas pracy nad albumem nasza sala prób została zalana. Na szczęście sprzęt muzyczny był akurat poza studiem albo stał na statywach, więc uszkodzeniu uległy głównie dywany. Spędziliśmy kilkanaście godzin na sprzątaniu i usuwaniu skutków zalania, ale jeśli to nie złamało naszych morale, to już nic tego nie zrobi!
Odwiedź Instagrama, Facebooka, Spotify i kanał YouTube zespołu EKHTO.