Na ten moment rapowanie odłożyłem, bo zawsze marzyła mi się płyta z piosenkami – ignacy puśledzki [Wywiad]

Ignacy Puśledzki, wcześniej znany także jako Iggy Not Pop, tworzył muzykę z pogranicza rapu i alternatywy. Postanowił jednak spróbować czegoś nowego i zaskoczyć swoim piosenkowym obliczem. Nową muzyczną drogę rozpoczął od erotycznego love-songu pt. „Zakochany kundel”, niedługo po tym podzielił się z słuchaczami intrygującą historią w utworze „Koszulka Ramones”. Jego najnowszy singiel „Wszystkie” to z kolei opowieść o dawnych znajomych, których teraz Ignacy stara się rozpoznać przeglądając Facebooka. Czego możemy spodziewać się po piosenkowej płycie byłego rapera?

Jesteś wielowymiarowym artystą i nie zamykasz się na jeden gatunek muzyczny. Co zatem jest kluczem w Twojej muzyce?

Podczas tworzenia inspiruje mnie wiele gatunków, bo po prostu słucham wielu rzeczy. Od początku mojej drogi muzycznej kieruje się tym, co mi się podoba i mnie kręci, niezależnie od tego, czy ma to szansę na powodzenie na rynku, czy też nie. Od razu muszę wyjaśnić, że choć pięknie i wzniośle to brzmi kiedy mówimy o dziele artystycznym, marketingowo i komercyjnie nie zawsze się sprawdza (śmiech).

Dlaczego zrezygnowałeś z rapu na rzecz innego gatunku muzycznego?

Zdradzę pewien sekret: jestem pewny, że przyjdzie czas, kiedy założę czapkę daszkiem do tyłu, odpalę jakiś truskulowy bit i wyrzucę z siebie kilka wersów pełnych bluzgów, bo strasznie to lubię. Nazwałem się w materiałach promocyjnych byłym raperem, bo… wydawało mi się, że może to być w jakimś sensie intrygujące dla odbiorców i dziennikarzy. Czy się udało? Nie mam pojęcia (śmiech). Na ten moment rapowanie odłożyłem, bo zawsze marzyła mi się płyta z piosenkami. Zawsze tak jest, że kiedy dostajesz pod nos nowe zabawki, to kręcą cię one bardziej, niż te stare – jestem ojcem, więc wiem (śmiech). W dodatku piosenkowanie jest trochę jak pierwszy zestaw LEGO – nagle możesz zbudować, co tylko chcesz (śmiech). Ogranicza cię tylko wyobraźnia!

W najnowszym singlu pt. „Wszystkie” opowiadasz o tym, jak zmienili się Twoi znajomi z lat szkolnych. A jak na przestrzeni lat zmienił się Ignacy Puśledzki?

Fizycznie chyba niewiele, ale pod kopułą sporo mi się pozmieniało. Myślę, że ci, którzy mają dzieci, to potwierdzą: kiedy stajesz się rodzicem i faktycznie jesteś za kogoś odpowiedzialny, to twoje spojrzenie na świat zmienia się bardzo mocno. Nie mówię nawet o tym, że rzadko bywam ostatnio na mieście, moja spontaniczność jest niemal równa zeru, ani o tym, że w koszyku najczęściej lądują już piwa bezalkoholowe. Jakby to ująć… Łatwiej się człowiek wzrusza i trochę częściej myśli o tym, co się dzieje w tym kraju i na świecie… Gadam jak staruch, co? (śmiech)

Z jakim feedbackiem spotkałeś się w kontekście utworu „Wszystkie”? Nie obawiałeś się jak zostanie on odebrany?

(śmiech) Bałem się jak diabli! Zwłaszcza wersu o dziewczynach, które przytyły i zmieniły nazwiska. Pierwszy raz w życiu zrobiłem nawet wśród znajomych – głównie płci pięknej – ankietę, w której zapytałem: „Ej, mam taki refren. Czy ja przypadkiem nie przesadziłem?”. Przede wszystkim sporo koleżanek odpisała, że one na moim miejscu to prędzej obawiałyby się łysiejących facetów (śmiech). Żona mojego przyjaciela napisała za to, że gdybyśmy analizowali każdy tekst i zastanawiali się, czy ktoś się nie obrazi, musielibyśmy iść w totalną nijakość. To mnie przekonało.

„Zakochany kundel”, „Koszulka Ramones” czy w końcu piosenka o dawnych znajomych. Twoja płyta będzie dla Ciebie autoterapeutyczna, czy raczej traktujesz ją jako swój własny pamiętnik?

To jest totalnie mój pamiętnik. Cały myk polega na tym, że te moje historie próbuję sprzedać tak, aby inne osoby, które są w podobnej sytuacji życiowej co ja, mogły się z nimi utożsamić. Czy to się uda? Przekonamy się dopiero po premierze płyty, trzymajcie kciuki (śmiech). Nie lubię słowa „autoterapia”, bo kojarzy mi się z wywalaniem na wierzch wszystkich swoich traum i smutków, a moja płyta, mimo że znajdzie się na niej kilka bardziej refleksyjnych kawałków, ma sprawiać, że ludzie się uśmiechną. Moim celem jest też pokazanie, że nasze codzienne, zwykłe życie jest piękne, inspirujące i można o nim pisać w ciekawy sposób.

Jakich historii możemy zatem spodziewać się w przyszłości na Twojej płycie?

Nie chce za dużo zdradzać, ale rodzice, osoby w związkach i generalnie osoby po 30-tce powinny się tu dobrze odnaleźć. Jędrzej Wołk, producent tego materiału, śmieje się, że te kawałki to jest „Artur Andrus dla millenialsów”. Możliwe, że ma rację (śmiech).

Udało się na płycie np. spojrzeć na rodzicielstwo od dwóch stron: jest zarówno wzruszający list ojca do syna, jak i śmieszkowy kawałek o tym, że dzieci znowu są chore. Jeśli pod prysznicem analizujecie dawne kłótnie i zastanawiacie, co mogliście podczas nich powiedzieć swoim oponentom, to też znajdziecie coś dla siebie. Im bardziej życiowo, tym lepiej!

Jakie jest Twoje największe muzyczne marzenie?

Nie wiem, to się bez przerwy zmienia. Niedawno było nim nagranie płyty z piosenkami i proszę: już prawie się udało (śmiech). Nie mogę się doczekać zagrania koncertów z tym materiałem. Szlifujemy go już, aby był gotowy do wydania i niebawem będzie zbierać koncertową ferajnę. Mam nadzieję, że jesteście na to gotowi (śmiech).

Ignacy Puśledzki na Instagramie, Facebooku i YouTube.

One Comment

Dodaj komentarz